sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 6

Rozdział 6


Siedząc na mocno umięśnionych karolowych kolanach znów wzięło mnie na bardzo krótke wspominki. Dokładnie mówiąc przypomniałam sobie mój znaczy nasz pierwszy raz. Pamiętam Twoje usta błądzące po moim nagim karku. Spokojne i miarowe ruchy Twoich bioder. Pamiętam każde Twóje poczynanie tamtejszej nocy względem mnie. Nocy przepełnionej miłością. Pragnieniem. Pożądaniem. Namiętnością. Pamiętam też inne nasze 'razy' były inne, ale mimo tego nadal niezapomniane. Idealne. Fascynujące. Nasze.
Mam już dość wspominania. Znów rozglądam się po lokalu. Widzę Cie opartego o framugę drzwi. Patrzysz na mnie szklącymi się  oczami, ale ja mam Cię głęboko w powarzaniu 'Endrju'.  Nachyliłam sie nad środkowym i powiedziałam mu na ucho lekko je przygryzając:

-Idziemy potańczyć, czy nadal będziemy tak siedzieć - środkowy grający z szóstką na piersi w Bełchatowskim klubie spojrzał na mnie i nic wcześniej nie powiedziawszy poderwał się na równe nogi wyciągając do mnie pokaźnej wielkości dłoń. Skwitowałam to lekkim uśmiechem. Złapałam go za rękę. Wtedy dotarło do mnie, że już nic nam nie przeszkodzi. Nawet Ty. Znów zatapiamy się w tanecznym wirze. Nie liczy się nic co nas otacza. Ważna jestem ja i każda moja erotyczna zachcianka. Znów mocne ramiona chłopaka unoszą mnie do góry. Nogi samowolnie otaczają biodra Karola, ciało wygina się w triumfalny łuk, biust wypchnięty do przodu razi wrok toważysza. Wiem, że patrzysz i cholernie mi z tym dobrze.

-Gdzie mieszkasz ?-pytam nowo poznanego brązowookiego oczekując szybkiego refleksu i satysfakcjonującej mnie odpowiedzi.

- W Bełchatowie-odpowiedział z uśmiechem na ustach, lecz nie tym który przed momentem tak bardzo mi się podobał. Zadziorny uśmiech i błysk w oku namalowane były na ustach Kłosa.

-Za ile moglibyśmy być u Ciebie ? - zadaje pytanie równie zadziornie, przejeżdżając językiem po górnej wardze.

-Jakbym jechał szybko to za jakąś godzine, ale mam współlokatora -powiedział. Myślał, że się zraże. Nic z tych rzeczy. Tym bardziej się wznieciłam.

-Kotku, a jakbyś jechał bardzo szybko ? - Chyba Andrzejku dzisiejszej nocy się nie wyśpisz, prawda? No chyba, że pójdziesz sobie gdzieś do swoich koleżanek, a ja w tym czasie zabawie się z Twoim 'przyjacielem' słowa te dudniły mi w głowie. Powtarzałam je jak mantrę. Będę Ci wbijać małe i ostre sztylety w serce niby przepełnione miłością do mnie.

-45 minut- odpowiedział, a ja jak na zawołanie niczym pijawka wpijam się w jego usta. Jezu, kto tego chłopaka nauczył całować. Nie robi tego deliktanie. Nie boi się, że stanie mi się krzywda. Jest ostry. Perwersyjny. Męski. Intyrguje mnie. Chce więcej, ale nie będę się z nim dziko pieprzyć w brudnym klubowym kiblu. Musisz mnie Andrzejku przecież zobaczyć w koszuli przyjaciela rano w kuchni popijającą napój o brunatnej nazwie potocznie zwany kawą. Musisz widzieć jak wyuzdanie całuje się z Twoim klubowym kolegą. Musisz widzieć jak bardzo Cię nienawidzę. Po chwili odrywam się od gorących ust chłopaka. Zdaje sobie sprawę, że zaraz możemy nie dojechać do energetycznej stolicy naszego kraju, ale raz się żyje.

-Więcej w domu-mówię zalotnie. Chłopak podaje mi dłoń i momentalnie siedzimy w samochodzie. Karola nagle przestał interesować klubowym kolega. Liczyło się tylko chwilowe pożądanie wytworzone między nami. Samochodowy licznik wskazuje na prędkość blisko 200 kilometrów na godzine. Adrenalina uderza mi do głowy. Po 50 minutach stoje przywarta do ściany Twojego Andrzejku mieszkania. Ubrania są ze mnie zerwane. Przenosimy się do sypialni chłopaka. Przejmuje inicjatywe. Pchnęłam go na pokaźne łóżko, a sama stoję przed nim w samej bieliźnie. Powoli zrzucam z ramion cienkie ramiączka biustonocza. Moje ręcę wędrują już na klatkę piersiową środkowego. Biodrami ocieram o jego męskie miejsce, które ledwo trzyma się na wodzy. Jego szybki ruch powoduje, że leżę pod nim. Szybko uporał się z czarnymi majtkami,które znalazły się w kącie pokoju. Zaraz za nim zerwany został ze mnie stanik. Ja w tym czasie pozbyłam się jego majtek.Szybkim i mocnym ruchem przenosił mnie do innego świata. Czułam się jak stara komórka której właśnie ściągano simlocka.  Moje jęki i wycie dobiegają do każdego najmniejszego zakątka Bełchatowa. Jest mi dobrze.  Nie ma teraz romantycznego scenariusza, który mówi, że zmęczeni uniesieniem zasypiamy w swoich ramionach. Może i Karol chciałby spać, ale mi jeden orgazm dzisiejszej nocy kompletnie nie wystarcza. Tamtejszej nocy działa się orgia. Dzika orgia podczas której przeżyłam 4 szczyty. Moje własne Mount Everesty. Rano obudziłam się. Znaczy słońce przedzierające się przez zasłonki mnie obudziło. Mój kochanek smacznie sobie jeszcze spał. Wypełznełam spod ciepłej kołdry. Udałam się do kuchni zakładając wcześniej karolową koszulę. Nogi poprowadziły mnie do aneksu kuchennego. Nalałam sobie kawy po czym usadziłam nagie pośladki na kuchennym blacie. Po chwili w pomieszczeniu zjawia się nocny towarzysz. Podchodzi do mnie by wtopić się w moje usta znów oplatam go nogami w biodrach. Mój plan mający tytuł 'orgazm' popsułeś Ty nagle wyłaniajac się z pokoju. Nie przerywaliśmy sobie. Przerwałeś nam Ty.
Andrzej powiem Ci jedno słowo 'SPIERDALAJ'

Widziałem co mu robiła. Przygryzała płatek jego ucha. Ruszyli na parkiet. Wiem, że ona go kokietuje. Że chce się na mnie odegrać i skutecznie to robi. Krew mnie zalwa. Nic nie mogę zrobić. Nie mogę powiedzieć jej prawdy. Całuje go. MOJA kochana Mery całuje MOJEGO najlepszego kumpla. Kurwa co się dzieje. Muszę iść do łazienki. Gdy wracam nie mogę ich nigdzie znaleźć. Nie widzę, też dziewczyn z którymi przyszła Marika. Pewnie poszły do domu. Mam nadzieje, że moje słoneczo jest bezpieczne. Dzięki mojemu niby przyjacielowi muszę iść na pociąg, by wrócić do domu. Okazało się, że na krakowskim dworcu muszę czekać godzinę na mój środek transportu. Do domu docieram około 6 rano. W mieszkaniu panuje cisza. Idę do siebie i momentalnie zasypiam. Rano budzę się, bo ktoś strzela szafkami. Ktoś, Karol który jak się wyśpi nie zważa na innych domowników. Wyłaniam się z pokoju. Widzę ją w jego koszuli całujących się. Mery nic nie robi się z mojego widoku. Chyba jest zadowolona, że to widzę. Muszę to przerwać.

-Prosiłem Cię, kurwa żebyś tego nie robiła- mówię do niej z wyżutem. Ta gdy odrywa się od Karolowych ust śmieje się do mnie szyderczo.

-Mam Cię w dupie Andrzejku. To co mówisz mnie nie dotyczy. Powiedziałeś mi, że mnie nie kochasz, a ja CI powiedziałam, że mam ochotę na Twojego kumpla. Ja zawsze biorę to na co mam ochotę.  - odpowiedziała, a ja już miałem ochotę wylać na nią kubeł zimnej wody. Chciałem ją błagać, żeby znów zmieniła się w starą miłość mojego życia. 

-Ale mogłaś pieprzyć się z każdym chłopakiem na tej cholernej dyskotece. Czemu akurat musiałaś wybrać jego? -zapytałem. Biedny Karol przysłuchuje się naszej rozmowie. Jest zdezorienotwany. 

-Pieprz się Andrzej- odpowiada i znów oplata nogami mojego kumpla i całuje go niczym tania przydrożna dziwka. Obracam się na pięcie zakładam buty i wychodzę z mieszkania. Nogi kierują mnie do parku. Czemu ja jej nie powiedziałem na samym początku, że jej matka mnie szantarzuje. Miałem 18 lat kiedy moja ówczesna dziewczyna zaszła w ciąże. Poroniła. Fizycznie jej organizm nie wytrzmał tego, że pod jej sercem rośnie moja latorośl. Potem nie mogliśmy się już dogadać. Ja poznałem Mery i wszystko się zmieniło. Rozstałem się z Anią. Matka Mariki dowiedziała się, że mogłem zostać ojcem. Dowiedziała się, że pomagam tamtej dziewczynie dojść do siebie. Kazała mi odejść od Mariki. Uznała, że to ją zniszczy. Powiedziała mi również to, że jeśli nie zerwę z jej córką to podzieli się moją tajemicą z mediami. Mówiła, że Mery nie wytrzyma tego szumu jaki zrobi się w okół mojej osoby i tak czy siak ode mnie odejdzie.  Nie wiem, czemu nie porozmawiałem z nią wtedy. Nie wyjaśniłem. Jestem zwykłym skurywsynem.


_____
Przepraszam za to co jest na górze. Tak nie podoba mi się ten rozdział, że szok. 
Zapraszam do komentowania. Zostawcie coś po sobie. 
Wasze blogi nadrobię koło środy, bo będę już w domu. Przepraszam, za swoją nieobecność. Rozdział pisany na biegu i dodawany równie szybko z tego względu, że przez moment złapałam dostęp do laptopa. 

Jeszcze raz przepraszam za nieobecnosć i za ten syf który jest wyżej. Jeszcze 3 rozdziały i epilog. Następnie nowy projekt o Kubiaku.

Pozdrawiam Anka.

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 5



Rozdział 5


Hipis niby osoba wyzwolona, żyjąca wraz z naturą. Jest sobą.  Nie wiem czy ja jestem sobą. Nie myślę już o Tobie. Żartowałam?  Też się uśmialiście. Teraz tak na serio zdarza mi się, że przelecisz mi przez myśli, ale to nic.  Na studiach idzie mi nawet dosyć. Mogło by być lepiej, nie chce już narzekać. Poznałam dziewczynę o imieniu Nadia jest z Ukrainy. Dowiedziałam się o tamtejszym postrzeganiu świata. W sumie jest bardzo podobny do mnie. Ich kultura jest niby kolorowa ale i cicha w jej oczach. Wszystko jest wyważone. Ludzie boją się mówić to co myślą, przez ogólno panujący totalitaryzm, mimo że Ukraina jest państwem demokratycznym. Przyjechała do Polski by poczuć się wolną. By poczuć się kochaną. By poczuć się wyzwoloną. Wyzwoliła i mnie. Nie jestem już taka cicha. Nie jestem już taka nieśmiała. Byłam, a nie jestem. Nie  żałuje tego. Dziś mamy wybrać się  do jednego z krakowskich klubów. Fashion znajduje się przy ulicy Kościuszki. Anka idzie z nami. Ogólnie to jesteśmy nastawione na poznanie miłych panów. Co z tego, że od naszego rozstania nie byłam nigdzie. Jakoś mi tak dziwnie. To nic. Nadia ma do nas wpaść, by pomóc mi się wyszykować. Nie miałam ani szpilek, ani sukienki. Mam nadzieję, że jakoś dziewczyny poradzą sobie. Nigdy nie byłam ładną dziewczyną. Nigdy nie miałam na sobie kilograma tapety. Nigdy nie byłam bezczelna, ani perswazyjna. Dziś spróbuje moich sił. Dziś stanę się inną Mery. Wyzwoloną. Wyuzdaną. Kilka minut przed 20 zjawiła się Ukrainka z wieloma pudełkami i torbami, w których jak się okazało były ubrania, buty, kosmetyki. Poszłam się wykąpać. Wróciłam z mokrymi włosami, by spocząć na łóżku i poddać się euforii dziewczyn. Przez około 40 minut byłam obiektem testowym.  W sumie dobrze ,że Nadia przyniosła te rzeczy, bo bym nie miała się w co ubrać. Okazało się, że mamy taki sam rozmiar i ubrań ale i butów. Gdy stanęłam w lustrze by zobaczyć efekt końcowy to oniemiałam. Właśnie wtedy poczułam owoc metamorfozy. Wtedy odcięłam się od przeszłości. Moje czekoladowe włosy były rozpuszczone i lekko podkręcone. Na twarzy naniesiony miałam podkład, oczy natomiast były podkreślone kredką oraz czarnym tuszem, wargi wyróżniały się krwistym odcieniem.  Na szyi wisiał ciężki czarny naszyjnik. Moje ciało ozdabiała czarna sukienka z dosyć pokaźnym dekoltem kończąca się lekko za pupą. Na nogach spoczęły wysokie lakierowane czerwone szpilki. Byłam dumna z dzieła. W naszym mieszkaniu wypiłyśmy kilka głębszych by zaprawić się w imprezie i około godziny 22 ruszyłyśmy do klubu. Znalazłyśmy się w oparach dymu i kolorowych świateł. Nie wiedziałam, że mogę tak działać na mężczyzn, że mogę pociągać i zniewalać. Że mogę być czyimś obiektem pożądania. Kiedy kolejny tanieć pełen erotyki dobiegł końca usiadłam przy barze by uspokoić wyraźnie szybciej pracujące serce. Znów kręciło mi się w głowie. Tym razem wmówiłam sobie, że to wina duchoty i wypitego alkoholu. Wracając do siedzenia przy barze. Nie trwałam długo w samotności, dosiadł się do mnie młody chłopak o zniewalających tęczówkach i uśmiechu. Dziewczyn oczywiście nie było, bo szalały na parkiecie. W sumie to nie myślałam, że Kraków okaże się nocną i taneczną stolicą Polski. Było po prostu idealnie. Chłopak nadal siedział obok mnie i dotrzymywał mi towarzystwa. Czułam się bezpieczna, mimo że się nie znaliśmy. Nie wiedziałam, że ów mężczyzna zmieni moje życie i po raz kolejny przypomni mi o Tobie. Nawet nie wiedziałam, iż będziesz w tym cholernym klubie i zadasz kolejny cios prosto w moje ledwo pozszywane serce. Nagle mój towarzysz przerywa błogą ciszę.

-Cześć jestem Karol-powiedział znów ukazując rząd swoich jasnych ząbków. Przypomniało mi się stwierdzenie ‘ząbki jak perełki’ i jest tu jakaś prawda, bo chłopak miał równiutkie i zniewalające siekacze.

-Marika. Miło mi- uśmiechnęłam się do chłopaka przyjaźnie. Teraz natomiast dla odmiany tonęłam w jego oczach. Świdrowały po moim całym ciele, niemal mnie rozbierając.
-Niespotykane imię. Piękne. Jak i jego właścicielka-czułam, że na moje policzki wkrada się wielki i gorący rumieniec. Znów zapadła cisza.
-Jesteś tu sam czy z przyjaciółmi – zapytałam, a po chwili ganiłam się w myślach za tak bezsensowne i durne pytanie. Czułam się zażenowana.
-Jestem tu z kolegą, ale znając go już jest w kiblu z jakąś małolatą. Ostatnio rozstał się z jakąś dupą i non stop chodzi naburmuszony i stara się zaliczać wszystko co żyje i nie ucieka po drzewach – dodał. Momentalnie przewróciłam oczami. Co za dupek. Ładnie się pociesza. Nie dziwie się ,że dziewczyna z nim zerwała. Która by chciała takiego amanta. Osiedlowego ruchacza.- Zatańczymy ?- zapytał po chwili mojej konsternacji
-Oczywiście-powiedziałam kładąc swoją dłoń na jego wyciągniętą. Zaprowadził mnie na środek parkietu. Trwaliśmy w jakiejś odrębnej rzeczywistości. W swoim świecie. Dochodziła do nas tylko muzyka. Szybka. Energiczna. Nagle poczułam jego dosyć pokaźne dłonie na pośladkach i wcale temu nie protestowałam a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej go kokietowałam. Nagle nasz spokój został zerwany i  chłopak został ode mnie odepchnięty.
Straciłam z pola widzenia Karola. A zauważyłam Ciebie. Zaciśnięte pięści. A Twój wzrok przeszywający mnie nadto opiekuńczy i troskliwy. Postanowiłam Cię olać, tak jak Ty swego czasu olałeś mnie. Podbiegłam do leżącego na podłodze Karola. Pomogłam mu wstać. Przeprosiłam i wyszłam z klubu. Moje ciało omiótł chłodny powiew wiatru. Po chwili na moim ramieniu spoczęła dłoń. Mimo, że nie wiedziałam kto jest właścicielem pokaźnej wielkości dłoni to moje ciało przeszedł dreszcz. Ten sam który czułam podczas naszego pierwszego pocałunku czy pierwszego razu.  Dreszcze urządzały sobie na moim ciele ładny deptak do spaceru. Tak bardzo chciałam uciec z pod tego klubu. Wymazać ten wieczór z pamięci. Kiedy praktycznie już o Tobie nie myślałam, to znów pojawiłeś się  znienacka w moim życiu. Na moich już dosyć zmarzniętych kłykciach pojawiła się czyjaś bluza. Tonęłam w toni jej perfum i wtedy poznałam, że właścicielem bluzy oraz ręki byłeś Ty. Łzy mimowolnie zebrały się w kącikach oczu. Odwróciłam się w Twoją stronę. Zsunęłam bluzę i oddałam Ci ją.

-Po co tu przyjechałeś?- zapytałam środkowego z wielkim wyrzutem. Miałam ochotę go rozszarpać gołymi rękoma, ale z drugiej strony chciałam znów poczuć Twoje ciepło.
-Nie wiedziałem, że tu będziesz. Jak byliśmy razem nie chodziłaś tak wyzywająco ubrana. Nie szlajałaś się nocami po klubach. – bronisz się czy raczej mnie atakujesz. To czym teraz jestem jest przez Ciebie. Nie jestem Mery jestem jej tanią podróbą.
-Nie będziesz mi mówił jak mam chodzić ubrana. Mogę robić to co chcesz. Mogę być i tanią dziwką. Mogę się przespać z każdym napotkanym facetem. Mogę się przespać z Karolem jeśli tego tylko będę chciała. Nie masz prawa mieszać się w moje życie, bo sam je zniszczyłeś. Pozwoliłeś na to, abym się załamała. Wydarłeś moje serce i patrzyłeś jak się wykrwawiam. Jak upadam na kolana. Jak umieram. Jesteś z siebie zadowolony Andrzej?!- zapytałam. Teraz czułam w sobie siłę, by powiedzieć Ci to wszystko o czym myślę.  O tym co rozwalało mnie od środka.  Przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadałeś.  Miałam ochotę odejść jednak złapałeś haust powietrza.
- Nie wiesz co krąży po głowach tych facetów. Patrzą na Twój tyłek. Chcą Cię wykorzystać. Rano wyjdą tak, że nie usłyszysz. Martwię się o Ciebie. Nie przeżyłbym, gdyby stała Ci się jakaś krzywda. –powiedział. Nie miałam siły słuchać jego durnych tłumaczeń
-Martwisz się o mnie, Ty się o mnie martwisz. Ty chyba kpisz z siebie i ze mnie. A może ja chce być wykorzystana. Chce być pieprzona do utraty tchu? Nie jestem już Mery którą znałeś. Jestem osobą, która nadal Cię kocha, ale i osobą którą nie będzie oglądała się już wstecz. Teraz wybacz, ale idę do klubu, by wyjść z niego z Karolem.-powiedziałam zalotnie. Chciałeś mnie zatrzymać. Złapałeś mnie za rękę. Znów ten cholerny dreszcz. Przyciągnąłeś mnie do siebie. Nasze twarze niemal się stykały. Musiałam to zrobić. Wiedząc, że  to jest ostatnia możliwość. Ostatni raz. Nasze ostatnie pożegnanie. Musnęłam Twoje usta, mocno spragnione mojej obecności. Początkowo nie wiedziałeś co robię. Oddałeś pocałunek. Gdy zaczął przeradzać się w coś bardziej namiętnego oderwałam się od Ciebie.
-To było nasze pożegnanie. Teraz wynoś się z mojego życia raz na zawsze. Żegnaj Andrzej-mówiąc to znów płakałam. Weszłam ponownie do klubu. Wzrokiem odnalazłam Karola. Podeszłam do niego i od razu usiadłam mu na kolanach. Znów czułam się dobrze. Ten chłopak miał w sobie coś co mnie do niego przyciągało. Może nienaganny uśmiech. Może … To nie była w żadnym wypadku chęć odreagowania za spotkanie z Wroną.  Nic z tych rzeczy. Chciałam być wolna. Tak też było. Nie martwiłam się o dziewczyny. Nawet ich nie szukałam. Wiedziałam, że dadzą sobie radę, beze mnie.



Zobaczyłem ją. Była taka piękna lecz inna. Ubrana była jak nie ona- strasznie wyzywająco. Oczy nie miały swojego blasku. Teraz w myślach dziękuje Karolowi za to, że mnie tu zabrał. Mogę ją przez chwilę zobaczyć. Widzę również facetów patrzących na nią jak na dmuchaną lale o imieniu Pamela. Gotuje się we mnie na samą myśl.
-Andrzej patrz jaka kicia siedzi przy barze-powiedział przyjaciel wskazując na Mery. Fala gorąca po raz kolejny przetoczyła się przez moje ciało. Ręce zaczęły drżeć.
-Stary, chyba Cię posrało-powiedziałem lekko zdenerwowany. Jeszcze do tego dojdzie, że pójdzie ją podrywać
-Dobra, morda krótko idę ja wyrwać. Rano będzie gramolić się z mojego łóżka, albo ja z jej.-no miałem ochotę przywalić mu w ten wstrętny i parszywy ryj. Co on sobie wyobraża. Zanim zdążyłem coś odpowiedzieć jego już nie było. Obserwowałem ich. Zaczęli tańczyć. Kiedy zauważyłem jego oblazłe dłonie wędrujące na jej pośladki nie wytrzymałem. Podszedłem do nich i zwyczajnie go pchnąłem. Nie wiem czy on wiedział, że to zrobiłem. Mery pomogła wstać temu Judaszowi spojrzała na mnie i po prostu wybiegła z klubu. Stałem chwilę oszołomiony, ale udałem się za dziewczyną. Położyłem dłoń na jej ramieniu, o dziwo nie strąciła jej. Moja bluza wylądowała na jej zimnych i bladych ramionach. Odwróciła się. Powiedziała mi to co myśli. Pękałem od środka widząc po raz kolejny jej łzy. Nie wierzyłem, że to dzięki mnie i moim działaniem osoba którą kocham nad życie stała się kimś kogo za żadne skarby świata nie mogę poznać. Stała się obca. Zimna. Oschła. Złapałem ją za rękę. Łzy zaczęły kłębić się pod moimi powiekami. Nagle stało się coś czego nie spodziewałem się. Większym  prawdopodobieństwem było to, że walnie mnie piorun, a nie to, że Mery złoży na moich ustach pocałunek. Nasze języki po chwili toczyły walkę pełną tęsknoty oraz miłości. ‘To było nasze pożegnanie’ te słowa huczały z ogromną siłą w mojej głowie. Weszła do klubu. Ja po chwili również przekroczyłem próg budynku. Uderzyło mnie gorąco i muzyka. Omiatałem klub wzrokiem. Znalazłem ją. Siedziała Karolowi na kolanach. To co po chwili zrobiło utwierdziło mnie, że nadal ją kocham. Utwierdziło mnie również, że nie będziemy już razem. Ona mi nie wybaczy. Jestem takim dupkiem. Skurwielem. Debilem.

____
Połączyłam dwa rozdziały. Bo w mojej głowie zrodziło się przyspieszenie akcji no i dodanie jeszcze jednego rozdziału, a że rozdziałów ma być 10 to połączyłam dwa. 
Widzicie Merka się pozbierała, stała się zimna, a Andrzej wywrócił jej życie do góry nogami znów.
Nie ma mnie. Rozdział dodaje się automatycznie. Przepraszam, że nie czytam ale nadrobię jak będę w domu. Zapraszam do komentowania. Zostawiania po sobie byle znaku. To cieszy jak cholera. 
Pozdrawiam ze stolicy Małopolski.  Anka ! 

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 4

Rozdział 4


Rysiek Riedel śpiewał, że w naszym życiu ważne są tylko chwile. Ulotne. Powinniśmy czerpać z życia jak najwięcej. Pełnymi garściami. Powinniśmy wszystkiego próbować. Siedzę na bydgoskiej starówce i zastanawiam się znów nad tym wszystkim. Znów mam wrażenie ,że życie ucieka mi przez palce. Chce żyć, każda próba życia bez Ciebie kończy się fiaskiem. Dlaczego ? Kocham Cię i nie łatwo jest się wyleczyć z miłości. Miłość to nie grypa.  Nie zażyje antybiotyku i nie zrobi mi się lepiej. Może jakbym się zaćpała to przyniosło by mi to krótkotrwałą ulgę. No właśnie krótko trwałą. Mimo, że minęło jakieś 15 dni od naszego rozstania ja ciągle się zastanawiam jak się czujesz. Czy jest Ci dobrze w tym Bełchatowie? Czy koledzy Cię zaakceptowali ? Czy masz ładne mieszkanie i dziewczynę ? Bo zostawiłeś mnie dla innej? Wiem, że teraz robię z siebie ofiarę losu. Bo tak łatwo mnie złamałeś jak zapałkę.  Wracam do domu. Pakuje się. Znaczy pakuje rzeczy które jeszcze został, bo część rzeczy pojechała już kurierem do stolicy Małopolski. Dostałam mieszkanie w centrum Krakowa zwanego Zwierzyńcem. Zamieszkam tam z moją kochaną Ania. Moi rodzice podobnie jak rodzice Anki byli dosyć dobrze postawionymi urzędnikami bydgoskiej prokuratury, jednym słowem nie musieliśmy się martwić czy starczy nam do przysłowiowego pierwszego. Miałam co chciałam, ale to nie zrobiło ze mnie egoistki. Ludzie ,a dokładnie koleżanki często wykorzystywały to ,że jestem bogata i że nie jest to dla mnie problem by zabrać je do knajpy czy do kina. Ten punkt widzenia zmieniła we mnie Anka, która dosadnie opowiedziała mi moją historie i nauczyła innego postrzegania ludzi i świata. Potem poznałam Ciebie. Moje oczko w głowie, gdy byliśmy razem naprawdę nie liczyło się nic. Czas. Przyjaciółka. Rodzina. A Ty, Andrzeju jednego dnia zepsułeś wszystko. Nas . Niczym pstryknięciem palców przekreśliłeś wszystko. Dziś jestem na tyle silna, żeby powiedzieć Ci w twarz, że jesteś pieprzonym egoistą. Wielkim siatkarzykiem. Jesteś nawet nie mężczyzną jesteś tchórzem i zwykłym skurwielem. Nienawidzę Cię. Jutro wyjeżdżam do Krakowa i zamykam dział w moim życiu zwanym naszym związkiem. Staje się zwykłą zimną dziewczyną, która będzie miała każdego którego zapragnie.  Muszę się przyznać jeszcze przed samą sobą, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Dziś znaczy wczoraj w nocy leciała mi krew z nosa. Wytłumaczyłam to sobie tym, że ostatnio mało jadłam, a dużo się denerwowałam. Bardzo dużo. Znów minęło kilka dni. Dokładnie 20 odkąd nie jesteśmy razem. Dziś wyjeżdżam do Krakowa. Dziwnie się czuje pod względem psychicznym jakbym wyszła z psychiatryka i wkraczała do nowego społeczeństwa wcześniej mi nie znanego. W mojej głowie bije się wiele emocji strach, obojętność, empatia. Stałam się cholernie empatyczna do wszystkich. Nawet do taksówkarza któremu rzekomo zdechł pies niemal płakałam z nim w aucie podczas podróży do mojego lokum.
Minęło już 28 dni od naszego rozstania. Jestem już studentką. Nocne krwotoki nie ustają ,czasami zdarzają mi się zawroty głowy. Ale to wszystko przez zabiegane życie. Ciągle uczelnia dom biblioteka no i nauka. Nie jestem typową studentką pijącą dzień w dzień. Nie jem tylko zupek chińskich. Staję się trochę kujonkiem. Bez dawnego blasku. Nie ma we mnie życia. Uśmiech jest sztuczny, bo już dawno nie mam powodu do szczęścia. Jest mechaniczny. Nie ubieram się tak jak kiedyś. Nie przyciągam wzroku mężczyzn. Ale przestałam myśleć o Tobie tak często. Owszem zdarza mi się to jeszcze zazwyczaj przed snem. Wracam do chwil w których było nam tak dobrze, bo chce przynajmniej w dziwnym odczuciu zasnąć. Szczęściu pomieszanym z głupotą, bo przecież wiem że my już nie powrócimy. Bo nas już nie ma i nigdy nie będzie. Też to nie zmienia faktu, że strasznie tęsknie. Jestem tak strasznie niekonwencjonalna.  Problematyczna. Nie mogę wyrzucić Cię z mojej głowy. Siedzę z podkulonymi nogami pod brodę na parapecie słuchając muzyki i nagle do moich uszu dopływa dźwięk. Mój mózg przetwarza słowa, które momentalnie stają się moim nowym mottem ‘Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi ,bo nie jesteś sam. Żyj nocą śnij niech zły sen cię nigdy więcej nie obudzi. Teraz śnij. Niech dobry Bóg zawsze Cię za rękę trzyma kiedy ,kiedy ciemny wiatr porywa spokój siejąc smutek i zwątpienie. Pamiętaj ,że jak na deszczu łza cały ten świat nie znaczy nic, a nic. Chwila która trwa może być najlepszą z Twoich chwil. Idź własną drogą. Bo w tym cały sens istnienia żeby umieć żyć. Bez znieczulenia. Bez niepotrzebnych niespełnienia myśli złych…’ i tak po raz kolejny Rysiek nauczył mnie jak żyć. Czas wziąć sobie tą radę do serca i zacząć żyć nie patrząc w przeszłość. 


Z dnia na dzień dochodzę do wniosku , że nie umiem żyć bez niej. To ona była moim motorem napędowym. Ona uczyła mnie życia. Jej samo siedzenie na szafce w kuchni sprawiało , że dzień przebiegał pod innym rysem. Miał inny scenariusz. Teraz chodzę ciągle nabuzowany. Sypiam z byle lepszą spotkaną w klubie laska , by choć na chwilę zapomnieć o niej. Łudzę się  ,że któraś może ją zastąpić. Żadna nie jest na tyle ładna i inteligentna by dorównać Mery. Nie ma dnia w którym nie myślę jak ma się moje słoneczko. Nie wiem gdzie teraz mieszka  ,bo dowiedziałem się  ,że w Bydgoszczy już nie. Wspominała  ,że ma składać papiery na uniwerek do Poznania. Gdybym nie posłuchał wtedy jej matki teraz pewnie byłaby ze mną w tym Bełchatowie i studiowałaby w Łodzi czy Krakowie. Tak bardzo mi jej brakuje. W sumie nie rozumiem jej matki , która wolała wybrała cierpienie dla swojego dziecka, a ja jak głupek pomogłam jej ziścić ten plan. Stałem się marionetką w tym pieprzonym teatrzyku , który zrobił ze mnie egoistę i gówniarza. W klubie idzie mi tak średnio. Już wcześniej mówiłem  ,że znalazłem wspólny język z Karolem. Super gość. Też niedawno rozstał się z dziewczyną wiec nie jestem sam w swoich przemyśleniach. Zaczynam bać się wszystkiego. Nie wiem jak mam żyć. Nie wiem jak mam istnieć bez niej.

___
Miałam dodać we wtorek, ale jest dziś bo wyjeżdżam i rozdział będzie dodany po moim powrocie. Już 5. z bardziej rozkręconą akcją.
Głowa mnie boli od płaczu po meczu. Biedny Winarek, któremu odmawiano pomocy i sam na własną rękę musiał zrobić badania. Oczywiście miał wsparcie trenera. No nic. Szykujemy się na ME i będzie dobrze. Musi być. Dziękuje Ci Piotrusiu i Kosko kochana za tą Ligę Światową. Byliście najlepsi.
Zapraszam do komentowania. Bo niebawem (za całe 6 rozdziałów) epilog. 
Pozdrawiam Anka

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 3


Rozdział 3

   Budzę się rano i nerwowo sprzątam mieszkanie, by chodź na kilka chwil moje myśli odbiegły od wyników rekrutacji i przede wszystkim Ciebie. Mieszkanie już lśni, a wyników dalej jak nie było tak nie ma. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Idę do pokoju siadam na łóżku znów moje źrenice udają się w kierunku naszego zdjęcia. Ale nie mam siły już płakać. Nagle do moich uszu dochodzi dźwięk nowej wiadomości oznaczającą iż dostałam nowego maila. Podnoszę się. Nagle straciłam grunt. W głowie okropnie mi się kołuje. Opieram się z impetem o drzwi które momentalnie się zatrzaskują. Po chwili wszystko wraca do normy. Boję się otworzyć ten list. List który zmieni moje życie czy tak czy tak. Z drżącą ręką otwieram wiadomość. Czytam. Serce dudni jak oszalałe. Momentalnie brzuch zaczyna mnie boleć. Jednak po chwili ogarnia mnie euforia. Niepohamowane szczęście. Mam ochotę krzyczeć, ale już nie przez Ciebie.  Innymi słowy dostałam się. Dostałam się na UJ. Już od października zostanę pełnoprawną studentką historii. Anka przecież też składała podanie. Ciekawe czy się dostała. Jedynym sposobem aby to sprawdzić jest wykonanie do niej połączenia. Tak też robię.

-Halo Anka. I co były już wyniki-pytam jak gdyby nigdy nic. Oczekując odpowiedzi

-Były.-powiedziała cicho, bez emocji.

-No i jak, no i jak –dopytywałam się wyczekując najgorszego.  Wiedziałam, że sama nie poradzę sobie w nowym mieście. Muszę ją mieć przy sobie. Teraz kiedy Ty zostawiłeś mnie samą w tym cholernej Bydgoszczy.-Dostałam się- odpowiada, a po chwili krzyczycie i śmiejecie się obie do słuchawki aparatu telefonicznego. Tak bardzo się cieszysz ze szczęścia przyjaciółki, że niemal zapominasz jej powiedzieć o swojej sensacji. Gdy się o tym dowiadujesz to krzyczymy jeszcze głośniej. Tak bardzo się cieszysz, że będziesz miała mnie przy sobie. Obliczamy momentalnie, że nie tak daleko mamy do Bełchatowa i Rzeszowa. Czyżby nowe wycieczki ? Nowe znajomości ? Nowe wspomnienia? Mam nadzieje, że nigdzie tam nie trafię na Ciebie. Kolejne dni mijają mi na pakowaniu najprzeróżniejszych pudełek w których znalazły się rzeczy niezbędne do dalszego życia. Znalazło się też pudło z Twoimi rzeczami które podobnie jak pozostałe wylądowały w osiedlowym zsypie. Po tych wszystkich dniach wiem, że odebrałeś mi kawałek życia. Kawałek serca. Kawałek mnie ze sobą. Wiem, że jestem teraz łatwa do złamania. Każde słowo mnie dołuje. Wiem również to, że mimo wszystko każdego dnia uczę się funkcjonować bez Ciebie. Staje się silniejsza. Silniejsza jak nigdy dotąd. Szczerze to nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie ale muszę wziąć kredki i napisać, rozrysować swój nowy scenariusz na moje dalsze być albo nie. Scenariusz zdecydowanie bez Twojego epizodu. Mama z wielkim entuzjazmem przyjmuje wiadomość, iż niebawem wyfrunę z ciepłego rodzinnego gniazda do daleko osadzonego Krakowa. Powiedziała mi, że będzie wspierać i zawsze kochać. Tak niewiele słów a jak bardzo podniosły mnie na duchu po tym wszystkim. Powoli zaczynam wierzyć, że kiedyś będzie dobrze. Zawsze po burzy wychodzi słońce. Zawsze po kłótni należy się pogodzić. Zawsze po zerwaniu należy zapomnieć.




Pakuje ostatnie walizki do bagażnika mojego samochodu. Samochodu który za pomocą moich nóg wywiezie mnie na drugi kraniec Polski. Wywiezie mnie od największego szczęścia kroczącego po tej Ziemi. Wywiezie mnie od Ciebie. Nie ma dnia, abym nie myślał jaki jestem głupi. Należało z Tobą pogadać. Może bylibyśmy razem. Lecz nie ja wolałem słuchać Twojej matki. Zawsze wiedziałem ,że nie przepada za mną i za nami jako parą. I ziścił się jej plan. Wyjeżdżam do tego cholernego Bełchatowa i próbuje o Tobie zapomnieć. O Twoim głosie. Uśmiechu. O tym jak marszczysz nos gdy się denerwujesz. Nie wiem co mam zrobić sam ze sobą. Mimo ,że nie spotykaliśmy się długo to tak bardzo uzależniłaś mnie od siebie. Wsiadam i jadę. Chce przestać o tym myśleć. Zadręczać się. Wiem, że postępuje jak gówniarz bo po prostu uciekam. Nie dałbym rady być tu. Uwierz mi Mery.  Po kilku godzinach jazdy jestem w Bełchatowie. Mieszkam z kumplem. Dni ciągną się w nieskończoność. Karol staje się dla mnie jak brat. Opowiadam mu o Tobie. Nie wie jak wyglądasz i nie dowie się tego przynajmniej ode mnie. To za dużo by mnie kosztowało. Nie zna on całej prawdy. Wie tylko tyle, że się rozstaliśmy. Gramy pierwszy mecz a ja odruchowo szukam Ciebie na trybunach i nie mogę znaleźć.  Teraz dopiero zdałem sobie sprawę, że już Cię nie znajdę. Tak bardzo Cię kocham.

___
Oddaje Wam kolejny rozdział, który jest tak nudny, że mam ochotę się pociąć. Mogę powiedzieć tyle, że w piątym rozdziale akcja nabierze tempa dosyć ostro, a w epilog będzie raczej tragiczny i jak to u mnie bywa zakończy się śmiercią. Nie powiem wam kogo, ale będzie śmierć.

Zapraszam do zakładki PYTANIA I ODPOWIEDZI jeśli macie do mnie jakieś pytanie.

Zapraszam do komentowania.

Wasza Anka

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 2

Rozdział 2


Po chwili tonęłam już w jej delikatnym uścisku. Kołysała się wraz ze mną lekko w tył i w przód gładząc moje włosy. Moje ciche pochlipywanie już praktycznie nie jest słyszalne. Moja dusza dochodzi do stanu zrównoważenia. Próbuje się oswoić z myślą, że pewien etap w moim życiu dobiegł końca. Po raz kolejny patrzę na swój pokój. Jego wygląd mówi, że przebiegło chyba tornado, albo moja złość. Ja jak i Anka milczymy. Ona nie wie co powiedzieć, a ja nic nie chce mówić. Zastanawiam się tylko czemu on to zrobił? Czemu oszukiwał? Kłamał? Czy to go nie męczyło ? Ciągła gra ? No ale faktycznie kto by chciał spędzać ze mną czas? Kto chciałby mnie kochać? Mnie mającą ledwo 19 lat. Mnie idącą zaraz na studia smarkule.

-Wiesz co Anka, to dobrze że ze mną zerwał. Nie dziwie mu się. Jestem nic niewartą licealistką. Bez przyszłości.  A on ?–ma wielka karierę przed sobą. Dziewczyny lgną do niego jak ćma do ognia. Może mieć każdą na skinienie palca.-powiedziałam
-Mery ,weź tak nie myśl on był debilem, że to zrobił. Że udawał. Że kłamał. Jak go spotkam to ja już sobie z nim porozmawiam-dodała groźnie. Jej brwi utworzyły cienką linie a oczy strzelały piekielnymi gromami.
-Nie Aniu, nie ma sensu. Już nic nie ma sensu-powiedziałam zaczynając od nowa płaczliwy dzień
-Anka, słuchaj wiesz, że składam papiery na UJ do Krakowa, złóż i Ty. Mają tam świetny profil na historii.-zaproponowała, mój wzrok skierowałam na nią. Pełną nadziei przyjaciółkę.
-Wiesz może to i dobry pomysł. Ale muszę to przemyśleć wszystko na spokoju-pogadałyśmy jeszcze trochę a potem dziewczyna musiała iść do domu by się spakować. Ja podeszłam do porozwalanych rzeczy, by ostatni raz przejechać puszkiem palca po Twojej twarzy. Po mocnych kościach policzkowych. Po zaroście. Zamknęłam oczy i tak zmorzył mnie mój nowy przyjaciel Morfeusz. Kolejne dni były całkowitą rozsypką. Mnie samej. Włosy przetłuszczone. Wory pod oczami, a na sobie Twoja meczowa koszulka pachnąca jeszcze wonią Twoich perfum.  Tak minął mi tydzień. Siedzę na bujanym krześle i cisza otacza mnie z każdej strony, a moje myśli błądzą wokół jednego pytania ‘Dlaczego’. Nadal nie wiedziałam co zrobiłam źle ?  Ale dość tego. Loguje się na stronę Uniwersytetu Jagiellońskiego i wysyłam swoje podanie. Już po godzinie przychodzi wiadomość zwrotna, że wyniki będą ogłoszone jutro na tejże samej stronie. Idę się wykapać. Ubieram Twój dres, ale wiesz nie przytłacza mnie już. Wręcz przeciwnie dodaje siły. Biorę pudełka które jeszcze niedawno leżały w kącie pokoju. Wyciągam jedno zdjęcie stawiam na biurku. Resztę wyrzucam do zsypu. Pewien rozdział już zamknięty.  Zdjęcie musi mi przypominać, że byłeś, ale że również bardzo mocno zraniłeś. Znów zmęczona dniem walki z samą sobą zasypiam. Rano budzę się i pragnę poznać informację która może zmienić moje życie na zawsze.


Tak bardzo mi jej brakuje. Dotyku. Śmiechu. Po raz kolejny przejeżdżam puszkiem palca wskazującego po fotografii która przedstawia ją. Mojego anioła. Tak bardzo pragnę poznać po raz kolejny fakturę jej ust. Wiem, że to już po za mną. Już nigdy tego nie dokonam. Znienawidziłem siebie. Ale wiem, że musiałem tak zrobić. Ona nigdy by mi tego nie wybaczyła.  A teraz może znajdzie kogoś lepszego ode mnie z kim da rade ułożyć sobie życie. A ja ? A ja będę stał z boku i będę się przyglądał ich sielance. Jeśli tylko ona będzie szczęśliwa to moje serce będzie tym bardziej. Bo cóż może bardziej uszczęśliwiać niż szczęście osoby którą się kocha. Jest pewna osoba która poniekąd zniszczyła moje życie. ale jestem jej coś winien.  Nie wiem czy to wszystko co mówi ta dziewczyna jest prawdą. Nie wiem. Nie pamiętam. Ale dowiem się. Wiem, że wtedy będzie już za późno by ją odzyskać. Ale będę się starał. I mimo,że próba okaże się fiaskiem będę spełniony bo będę walczył. Walczył do końca o nas. 

_____
No i oddaje Wam moje kochane drugi rozdział. Napisałam już epilog. Po 2 korektach jestem jako tako z niego zadowolona. Z tego rozdziału jako tako też jestem.
Dzięki ankiecie doszło do tego, że kolejna historia, czy jak kto woli 15 (już dłuższe troszkę) opowiadanie, będzie o M.Kubiaku. Cieszycie się ? Ja bardzo. 

Zapraszam do komentowania. I jutro DO BOJU PICIĄTKOOO <3

Pozdrawiam A.