piątek, 16 sierpnia 2013

EPILOG



Czy znasz to uczucie kiedy, mocno zażyłą rozmowę z nocnym kolegą Morfeuszem przerywa Ci spadanie ciała w dół? Znasz to uczucie kiedy próbujesz się ocknąć, ale tam u góry ktoś próbuję Cię zatrzymać? Chcesz się wyrwać, walczysz sama ze sobą spinasz mięśnie i budzisz się z chorego letargu. Siadasz po turecku na miękkim materacu oblana zimnym potem.
Chciałabym, żeby moje życie miało inny bieg. Chciałabym, żeby wiele sytuacji nie miało miejsca. Siadam na łóżku i spoglądam na zegarek na którym dwie wskazówki ułożyły piękną godzinę 8:30. Zsuwam swoje wątłe ciało z łóżka i poddaje chuderlawo-krzywe nogi niebotycznemu obciążeniu wprawiając 55 kg w ruch. Kieruje się do łazienki by przygotować się na tak straszną wizytę u lekarza. Późniejsze spotkanie z Karolem nakłada na moją smutną twarz chodź krztę uśmiechu.
Nie mam zamiaru kolejnego dnia spędzić na to, by płaczem maskować swój ból.  Gorące krople wody z bojlera ogrzewają moje ciało powodując dosyć miłe dreszcze. Nogi wrosły mi w biały brodzik i nie chcą się ruszyć. Po chwili nie chętnie wychodzę z mojej oazy owijając się szorstkim ręcznikiem z wizerunkiem Kubusia Puchatka. Idę zaparzyć sobie aromatycznej zielonej herbaty. W tak zwanym między czasie nanoszę na swoje ciało ubranie na dziś. Włosy jeszcze mokre mają swój spoczynek na ramionach. Po raz kolejny wpadam w zadumę. Spoglądam na zegarek, a w myślach huczy głośne ‘cholera’ wybiegam z czerwonym jabłkiem w ręku w kierunku lekarza. Tam pobieraną mam krew, a potem sama zainteresowana ciepła ARH+ wypływa z mojego nosa. Dookoła mnie zbiegają się panie pielęgniarki przekrzykując się, a ja czuje smak Twoich ust. To dziwne. Co nie?
Po ciężkich wojażach w zabiegowym około godziny 14.30 opuszczam przychodnie lekarską. Zapinam suwak od beżowej wiatrówki po samą szyje, by innym przechodniom oszczędzić widoku zakrwawionej bluzki. Nie chce wzbudzać domysłów, bo przecież nie mam niebieskiej karty. Nikt nie bije mnie w domu. Wchodzę ponownie do mojej ‘willi z basenem i widokiem na Miasto Aniołów’, przebieram się w inne ciuchy uprzednio znów oblewając ciało wodą tym razem zimną. Znów biegiem ruszam do mojej ukochanej kawiarni, by spotkać się z przyjacielem. Na nadgarstku czuje zaciśnięcie, spoglądam na niego nic nie widzę, na usta wkrada się grymas zwany uśmiechem, przypominam sobie Twój dotyk.

-Witaj słoneczko. Pięknie dziś wyglądasz.- Wita się ze mną drugi bełchatowski środkowy, sadzając swoje cztery litery na krześle naprzeciw mnie.

-Cześć Karolku. Widzę, że humorek dopisuje. Jak na treningu ?- pytam, nie chce wkraczać na temat moich badań.

-Trening jest nie ważny. Jak na badaniach- nie chciałam mu mówić, że znów krew lała mi się z nosa. Znów zrobiłam z siebie świetną aktorkę.

-Wszystko w jak najlepszym porządku. Jutro rano jadę odebrać wyniki badań. Potem jadę najprawdopodobniej na kilka dni do domu, do Bydgoszczy. A potem od razu się widzimy. Prawda ?

-Oczywiście, że się widzimy. Już tęsknie za Tobą. Mamusie ucałuj i z tatusiem kielonka za mnie się napij. Właśnie Mery przyjedziesz na mecz za miesiąc, bo wtedy akurat będziemy grali u siebie, a nie na wyjeździe- mecz i kolejne spotkanie  z Tobą. Serce bije mi już milion razy na minutę. Robi mi się gorąco. Rumieniec oblewa mi twarz.

-Karol pożyjemy zobaczymy.

-Okej, okej mała. To co spacer? –  odeszliśmy od tematu. Pięknie.

-Z Tobą Karolku, zawsze-powiedziałam po czym wzięłam chłopaka pod rękę i ruszyliśmy w kierunku krakowskich plant.

Następnego dnia udałam się do przychodni po odebranie wyników. Recepcjonistka dała mi kopertę, pospiesznie otworzyłam kopertę oczy szybko przeczytały treść widomości, głowa dostarczyła wiadomość ’ Wszystko będzie dobrze, to szybko mnie’. Wstałam i udałam się do miasta mojego dorastania. Po kilku godzinach dotarłam do rodzinnego domu, weszłam wcześniej się nie zapowiadając, a to co usłyszałam zniszczyło mnie do końca. Byłam śmieciem zgniecionym i odrzuconym do spalenia. Byłam niczym. Wpadłam do łazienki i czym prędzej ochładzałam twarz zimną wodą, za chwile do pomieszczenia weszła matka

-Marika córciu co Ty tu robisz? –zapytała i chciała mnie przytulić.

-Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam zalewając się łzami- Jak mogłaś mi to zrobić. Jak rodzona matka mogła mnie rozdzielić z osobą którą kocham nad życie? Powiedz mi jak ? – a ona nie odpowiadała nic- Mamo! Powiedz mi jak mogłaś?! Powiedz mi-po tych słowach opadłam bezwiednie na płytki. Płakałam czarny tusz rozlał się po moich rumieńcach. Po chwili wstałam umyłam ponownie buzie i wzięłam w dłoń znów rączkę od walizki i dodałam.- Moja matka umarła, dziś. Zostałam sierotą- i wyszłam z domu. Pojechałam nad morze, by tam oczyścić swoje myśli. Czułam się coraz gorzej pod względem fizycznym, ale pod względem psychicznym cieszyłam się, że wybrałam taką opcje na zakończenie mojego życiowego scenariusza. Mojego dramatu. Własnego, nieidealnego dramatu. Po tygodniu wróciłam do domu. Jest ciemno. Dochodzi 18. Czekam na Karola, obiecałam mu przecież, że się z nim umówię zaraz po powrocie. 

Zawsze nadejdzie dzień w którym nastąpi początek końca. Dzień naszego ostatecznego rozrachunku ze swoim życiem. Ostatnio uświadomiłam sobie, że żaden mężczyzna nie jest w stanie zastąpić Ciebie. Myślałam, że będę potrafiła obdarzyć Karola miłością. W sumie to i go obdarzyłam, bo kochałam go jak brata i cieszę się ,że i on kochał mnie jak małą młodszą siostrę. Dobrze, że nawet nie próbowaliśmy być razem.  Nie boje się zakończenia dzisiejszego dnia. Przygotowałam się na niego psychicznie oraz mentalnie. Jestem silna. Nigdy nie pokocham już nikogo tak mocno jak Ciebie. Nigdy też nie wybaczę swojej matce tej intrygi. Intrygi która nas rozdzieliła. Intrygi dzięki której muszę umierać w samotności. Jeszcze jestem w mieszkaniu i czekam na Karola. On o niczym nie wie. Wiem, że umrę dziś. Bo to się po prostu czuje. Chce się z nim pożegnać, bo z Tobą nie mogę. Nie widziałam Cię od tej pamiętnej imprezy, w której znów pokiereszowałeś moje serce. Stoję w kuchni. Zegar tyka coraz głośniej. Moje oczy rozmazują obraz. Nagle kolana uginają się pode mną i upadam na zimne płytki przy kuchennym aneksie. Krew wypływa mi z nosa oraz uszu tworząc brunatną drogę wspomnień. Przed oczami mam Twój uśmiech. Zarost. W głowie szumi mi dźwięk Twojego głosu. Powieki stają się coraz cięższe. Odpływam. Budzi mnie światło. Trzymasz mnie za rękę. Jest mi tak dobrze. Tak bardzo tęskniłam za tym wszystkim. A przede wszystkim za Tobą. Nic nie mówisz. Wstajesz podnosisz się i spotykasz moje stęsknione za Tobą usta i delikatnie je muskasz. Uśmiecham się.

-Czemu tu jesteś? Mówiłeś, że mnie nie kochasz. Ja już nie wiem kim jestem w Twoich oczach. Może mnie w nich nie ma ?A spoglądasz nimi na inną dziewczynę ? Dziewczynę którą chciałabym być-powiedziałam cicho.  Wzdrygnąłeś. Myślałeś, że śpię. Ze teraz będzie dobrze. Nie wiedziałeś co za chwilę się stanie.

-Wiesz, że tamte słowa były największa fikcją jaką mogłem tylko powiedzieć. Kocham Cię. Nigdy nie kochałem i nie będę kochać innej kobiety niż Ty. Każdego dnia chciałem zadzwonić powiedzieć, że mi przykro. Chciałem prosić abyśmy spróbowali jeszcze raz. Chciałem się budzić obok siebie mając głowę ułożoną koło Twojej. Chciałem patrzeć jak śpisz. Jak się uśmiechać. Znów chciałem słyszeć w jaki sposób się śmiejesz i wypowiadasz moje imię. Chciałem poczuć zapach Twoich perfum.  Po prostu chciałem Ciebie, bo kocham Cię Marika nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Bez Ciebie jestem nikim. Marika otwórz swoje serce. Otwórz je na mnie, proszę.- skończyłeś swój monolog niemal z łzami w oczach. Tak bardzo Cię kochałam. Tak bardzo za Tobą tęskniłam.

-Kocham Cię Andrzej-po tych słowach moje serce zakończyło swoją pracę. Maszyny zaczęły piszczeć. Może Bóg nie pozwolił mi odejść bez pożegnania z Tobą. W sumie jestem zła na siebie, że musiałeś patrzeć na moje odejście. Musiałeś patrzeć z boku jak zmieniam się w nicość. Jak zionę ducha. Mówią, że nigdy nie powinno się żałować chwil z osobą która wywoływała uśmiech na naszej twarzy.  Nasze życie jest kruche i krótkie. Jestem na to świetnym przykładem. Nie ma dwóch takich samych chwil. Dwóch takich samych uśmiechów. Ja żałuje jedynie tego ,że żyłam kilka miesięcy bez Ciebie. Że straciłam ten czas. Ostatni czas mojego życia.



Wykąpałem się po czym rozsiadłem się na kanapie trzymając kurczowo pilota w dłoni. Przed oczami miałem jej łzy. Znów cholerne wyrzuty sumienia. Nagle słyszę dźwięk swojej komórki. Karol? Co on chce o tej porze.? Po chwili moje serce staje na moment. Wbiegam do pokoju ubieram się i zgarniam ważne rzeczy do pokaźnej kieszeni. Kilka minut później siedzę w aucie kierując się na Kraków. Łamie wszelkie możliwe przepisy drogowe. Pragnę być przy niej. Nie wiem co jej się stało. Walczy o życie w jednym z krakowskich szpitali. Czemu byłem tak głupi?. Czemu nie wyjaśniłem tego wszystkiego ? Zniszczyłem wszystko. Zniszczyłem nas. Jestem na miejscu. Odnajduje ją bezbronną połączoną milionem kabelków. Siadam na plastikowym krzesełku. Pragnę przytulić jej wątłe ciało. Pragnę pocałować. Pragnę zatrzymać czas. Budzi się. Mój cały świat budzi się na moment. Całuje ja. Tak bardzo brakowało mi smaku jej ust. Jej spojrzenia. Jej uśmiechu. Po chwili znów pyta czemu to wszystko zrobiłem. Wiem ,że nie daje jej to spokoju. Mówię jej to co siedzi mi na sercu. Słyszę słowa ‘Kocham Cię Andrzej’ a potem dźwięk tego całego sprzętu. Patrzę jak do świętego Piotra odchodzi jedyna osobą którą kocham. Jak odchodzi ona. Nie wiem co mam robić. Zaczynam krzyczeć. Na sale wpadają pielęgniarki i lekarz. Zaczynają reanimacje. Moje oczy zalewają się łzami
-Zabierzcie go stąd do cholery!- krzyczy lekko zdenerwowany już lekarz. Patrzę mu na ręce. Boje się ,że ona naprawdę odejdzie. Po chwili wyprowadzają mnie ochroniarze z sali, bo pielęgniarki nie dają rady. Mijają minuty ,a mi wydaję się ,że mijają godziny.  Z pomieszczenia w którym leży moja księżniczka wynurza się wcześniej wymieniony lekarz. Z współczuciem na twarzy mówi ’przykro nam robiliśmy wszystko co w naszej mocy jednak jej życia nie udało nam się ocalić’. Wbiegam ponownie na sale w której leży jej wątłe ciało, które jeszcze przez chwile będzie ciepłe. Dostaje ataku agresji i przewracam z impetem stojący obok mnie stolik z przyrządami medycznymi. Krzyczę, że to nie może być prawda, że to cholerny sen, z którego za żadne skarby świata nie mogę się obudzić. Niemal doszczętnie rujnuje sale w której leży Ona. Znów biegają Ci sami ochroniarze, znów łapią mnie w swoje ohydne łapska ,by jedna z szczupłych pielęgniarek wbiła mi igłę strzykawki w szyje dzięki której Osuwam się powoli po ścianie na ziemię. Nogi znajdują się pod brodą. Twarz skrywa się w pokaźnych rękach a potem między kolanami. Czuje jak krew pulsuje mi w ciele. mam tego dość. Chce sam siebie rozszarpać. Zaczynam płakać jak dziecko. Straciłem ją. Osobę którą kocham. Straciłem swój tlen. Nie dam rady żyć bez niej jest to pewne. Mijają dni. Dowiedziałem się ,że Mery widziała ,ze umiera. Miała guza mózgu. Nie zgodziła się na operacje nie wiem czemu. Pojechałem na jej pogrzeb. W kościele podszedłem do trumny w której leżała uśmiechnięte jeszcze ale blada dziewczyna. Łzy spływały z moich policzków na jej czarną sukienkę jak oszalałe. Upadłem na kolana chowając twarz w jej zimną rękę. Poczułem uścisk. Wtedy doszło do mnie ,że ona zawsze będzie ze mną. Po chwili jej matka powiedziała mi ,że czas zamykać trumnę. Pocałowałem Ją ten ostatni raz. Wyszedłem z kościoła oglądając się ten ostatni raz. Na pochówek nie poszedłem. Nie mógłbym zdzierżyć jak chowają Ją kilka metrów pod ziemią. Wiem, że chodzi gdzieś teraz z aniołami i patrzy na mnie tam z góry i modli się by żyło mi się dobrze.

Może znajdę kiedyś kogoś kogo pokocham choć trochę tak jak Ciebie.  Strasznie za Tobą tęsknie.


_____________
Potoczyło się to inaczej niż chciałam, miał być jeszcze jeden rozdział lecz był słaby więc dziś oddaje w WASZE ręce epilog.

Ciężko jest mi się z Wami rozstawać. Ta historia stała się pierwszą poważną i refleksyjną dłuższą historia (bo przecież są oneparty) jaką pisałam. Zdziwiło mnie to, że Wam się podoba. Komentowałyście. Często miałam łzy w oczach, bo nie wierzyłam. Nie przypuszczałam, że pisze emocjonalnie. Dziś wiem, że historia ta miała troszkę emocji. Dla mnie tych emocji jest dużo dziś, w tym rozdziale pożegnalnym kończącym tą historie, lecz ode mnie to jeszcze nie koniec są przecież jeszcze 2 projekty. Jeśli któraś z Was dotrwa do EPILOGU na blogu ' Nie potrafię o Tobie zapomnieć' będziecie wiedziały, że najprawdopodobniej z pod mojej ręki nic nowego nie przeczytacie. 
Teraz jest mi nieprzyzwoicie gorąco, a łzy skapują na czarną obudowę laptopa. Nie wiem, ale najbardziej rozwaliły mnie słowa Mariki, która nie wie jak postrzegana jest w oczach swojego ukochanego. 

Epilog ten dedykuje mojej kochanej OLEŃCE <3

A teraz każdemu z osobna i wszystkim razem DZIĘKUJE, za każde wyświetlenie, za każde słowo, za komentarz, za to, że byłyście i mam nadzieje, że będziecie stale.


Jeśli macie jakieś miłe wspomnienie czy coś związanego z tym blogiem, to napiszcie w komentarzu.

Wasza Anka 

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 8



Do czego można porównać bicie serca ? Do odbijanej od blatu piłeczki ping-pongowej ? Czy może do równomiarowego tykania naściennego zegarka ? Do czego można porównać spełnienie ? To duchowe i materialne szczęście.  To moment w którym zasypiasz pełna nadziei na lepsze jutro ? Do czego można porównać strach ? To odejście od nas ukochanej osoby, czy może zwykła niechęć do czegoś nowego, nieznanego. Obcego ? Do  czego można porównać miłość ? Do latającego w naszym żołądku bliżej nieokreślonego robactwa? A może do pełnego ofiarowania siebie? Nie ma odpowiedzi na te pytania. Przynajmniej ja ich nie znam. Wiele ludzi ma inne postrzeganie tych wartości.  Wszystkie te emocje są pomieszane w moim sercu.  Serce bije mi jak oszalałe gdy widzę Ciebie. Jestem spełniona kiedy budzę i zasypiam przy Tobie. Ogarnia mnie paniczny lęk wiedząc, że nie ma Cię przy mnie. A kocham i kochać będę zawsze Ciebie. Przemierzałam schodki co dwa, by jak najszybciej znaleźć się w swoim własnym domu, a dokładnie łóżku. Ten wieczór strasznie rozbił mnie emocjonalnie. Okazałam się zwykłą suką, niezważającą na emocje które stanowczo wzięły nade mną kontrole. Nie ważne co mi zrobiłeś, ważne co ja teraz zrobiłam. Mściwość to jak najbardziej jedna z chorób XXI wieku. W pamięci ludzkiej istnieje dział który nazwany jest zemsta. Myślimy tylko o tym  jak odpłacić się innym za wyrządzone nam krzywdy. Ja oczywiście zostałam owładnięta tą chorobą. Liczyło się tylko to, aby się na Tobie odegrać. To takie szczeniackie, lecz człowiek nie myśli o tym wtedy w taki sposób. Ważne są zaostrzone sztylety które chcemy wbić w serce drugiej osoby.  To dziecinada której nie możemy zaprzestać.  Przemierzałam drogę do domu w zastraszającym tempie. Wpadłam zdyszana do pokoju. W biegu zdjęłam kurtkę i buty zrzucając je w głąb pokoju. Opadałam na łóżku, by znów płakać. By znów powróciło moje dawne ja. Znów stałam się sobą z przed kilku miesięcy. Cicha. Słaba. Bojaźliwa i kochająca Cię do ostatku sił. Do ostatku tchnienia. Wiedziałam, że nie uwolnię się od tego uczucia. Nie dam rady zastąpić go żadnym innym, bo żadne inne nie dorówna pierwszej miłości. Myślę, że kiedyś dam radę pokochać innego mężczyznę równie mocno co Ciebie, ale już nie tą samą miłością. Boje się, bo wiem gdzie jesteś. Wiem, że jeżeli będę spotykać się z Karolem to będziemy się widywać, a tego nie chce.   Opadam bezwładnie na łóżko i po chwili oczy znów wypełniają się słoną cieczą która spływa do kącików oczu rozmazując resztki tuszu znajdującego się na moich kruczo-czarnych rzęsach.  Powieki mi opadają i znów widzę Cię stojącego przede mną. Widzę Twój gęstawy zarost. Widzę oczy bez starego blasku. Widzę nienagannie ułożone włosy. Cały Ty. Znów słyszę Twój głos. Słyszę dwa słowa. Słyszę te cholerne 9 liter. Słyszę ‘Kocham Cię’. Nie wiem ile w tym było kłamstwa, a ile prawdy. Nie wiem czy chciałeś mi poprawić humor czy też może jeszcze bardziej go pogorszyć.  Znów czuje te dziwne ukłucie w sercu. To dalej namiastka miłości, która zawsze będzie tam gościem.  Chciałam być silna. Chciałam być wredna i oschła. Wszystko to obróciło się przeciwko mnie. Znów się zjawiłeś, tak niespodziewanie, a ja nie zdążyłam wymyśleć  żadnego scenariusza. Żadnej opcji. Musiałam robić wszystko na żywioł, a jak Ci wiadomo nigdy nie byłam typem osoby która jest spontaniczna. Zawsze lubiłam mieć wszystko zaplanowane. Zaplanowałam również nasze dalsze wspólne życie. Miało być usłane różami, a nie kolcami które wbijają się w delikatną skórę stóp i je ranią, do krwi. Boleśnie.  Teraz wiem, że warto żyć na własnych zasadach. Nie należy udawać nikogo kim się nie jest. Będę żyła dalej bez Ciebie. Nie będę dalej zawistna i egoistyczna. No właśnie egoizm, kolejna z teraźniejszych chorób. Ludzie myślą tylko o sobie. O własnych dobrach. Widzą czubek własnego nosa. Nigdy nie byłam egoistką do czasu aż poznałam Nadię. Nie żałuje tego, że zrobiłam parę rzeczy. Że wypowiedziałam wiele słów. Życie nie jest po to, aby żałować, dlatego że jest za krótkie. Cała noc minęła mi na przemyśleniach. Doszłam do wniosku, że nie mogę uciekać od Karola, bo to by było egoistyczne. Dzisiejszego poranka wykonałam telefon do przychodni, aby zarejestrować się na badania. Sama zastanawiałam się nad tym co powodują moje krwotoki z nosa oraz zawroty głowy.  Wiem, że to przemęczenie, lecz warto dmuchać na zimne. Wizytę mam na jutro rano.  Teraz należy wstać. Umyć się i iść na uczelnie. Gdy dotarłam do gmachu szkoły poczułam, wibracje telefonu, który momentalnie wyjęłam. Nadawcą wiadomości był nie kto inny jak Karol.

‘Słoneczko bezpiecznie dotarłaś do domu? ~ Karol’

‘Zważywszy na to, że odwiozłeś mnie pod samą klatkę to odpowiem, że na schodach nic mi się nie stało.

'Cała i zdrowa płakałam całą noc w poduszkę’

‘Jak to płakałaś Mery ? Chcesz, żebyśmy zaczęli się gniewać?’

‘Cała ta sprawa z Andrzejem do mnie wróciła, ale teraz już jest dobrze „Słoneczko”J

‘To dobrze, bo już się bałem. Spotkamy się ?’

‘Kiedy?’

‘Jutro? Koło 15 pasuje CI ?’

‘Pasuje, pasuje. Kolejny dzień bez uczelni J

‘Czemu tak ?’

‘Badania:< Przecież kazałeś’

I tak nudnawy dzień na uczelni minął mi w towarzystwie Karola. Potem niestety musiał jechać na trening. Temat Andrzeja nie był poruszany. To dobrze, znów to wszystko by do mnie wróciło. Bełchatowski środkowy i mistrz samojebek staje się moim przyjacielem. Przyjazną duszą mimo, że znamy się tak krótko. To właśnie dzięki niemu przestałam myśleć o Tobie.



Każdy dzień bez niej jest katorgą. Każda chwila bez niej jest piekłem. Wiem, że nie umiem, że nie potrafię żyć bez niej. Jest moim promyczkiem nadziei. Widok jaki zastałem w kuchni rozdarł mnie od środka. Wiem, że Karol był niczemu nie świadom i nawet nie wiem czy nadal wie. Ciekawy jestem, czy Marika nadal jest u nas w domu, muszę wrócić, może jeszcze ją zastanę. Chcę wyjaśnić tą całą sprawę. Może ona mi jeszcze uwierzy. Może jest dla nas jeszcze jakąś szansa. Wbiegam jak oparzony do mieszkania, a tam odpowiada mi cisza. Nie ma ani Mery, ani Kłosa. Pewnie gdzieś wyszli. Cholera. Znów wszystko zjebałem. Miałem szanse, wczoraj w klubie wszystko wyjaśnić, to nie musiałem urazić się pieprzoną dumą. Musiałem milczeć. Musiałem patrzeć jak moja mała odchodzi. Siedzę na w salonie na kanapie przede mną na szklanym stole stoi połówka czystej wódki w której dziś zatapiać będę swoje smutki. Rano głowa mi będzie pękać, ale chwilowe ukojenie duszy jest dla mnie ważniejsze.  Nie mogę pogodzić się z tym, że on z nią. Że ją całował. Dotykał jej jędrnych piersi. Czuł ciepło delikatnych ud. Że mógł je całować. Dotykać. Kiedyś też mogłem. Zaprzepaściłem swoją szanse na szczęście i nie wiem czy kiedykolwiek będzie dane mi ją odkupić. Boje się tego strasznie. Może właśnie teraz nadszedł moment w którym powinienem odpuścić. Pozwolić jej odejść.  Odejść z mojego serca, mimo że będzie to cholerne trudne. Pierwsza miłość jest jak pierwszy powiew wiatru. Jak pierwsze spotkanie skóry z promieniami słonecznymi. Pierwszym płaczem małego dziecka zaraz po urodzeniu dla matki. Miłość to wszystko co nas otacza. Kochamy wiele rzeczy, nie koniecznie jest to druga osoba. Możemy kochać jakiś przedmiot. Jakąś idee. Ja ponad wszystko kocham ją. Ona kiedyś zabiłaby dla mnie, ja bym dla niej zamordował z zimną krwią. Oddałbym swoje życie za jedno jej skinienie. Za jedno ‘Wybaczam Ci Andrzejku’.  Żadna chwila już nie powróci. Żadna chwila już się nie powtórzy, bo co się stało zapisało już kartę w naszym życiowym scenariuszu. Ciężko mi to robić, ale zrobię to o czym przed chwilą myślałem, pozwolę jej ułożyć sobie życie z kimś innym. Nie wyjaśnię jej już nic. Niech żyje pełnią życia z kimś innym. Będę cieszył się widząc jej szczęście wymalowane na buzi, nawet jeśli szczęście te dałby jej mój najlepszy przyjaciel.  Po chwili słyszę dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach i widzę wyłaniającą się postać przyjaciela.

-Wiesz Andrzej jesteś zwykłym chujem-powiedział i zniknął w swoim pokoju. Wtedy pomyślałem, że Mery mu wszystko powiedziała. Momentalnie się podniosłem i udałem się do pokoju chłopaka

-O co Ci chodzi?- zapytałem udając kompletnie nieświadomego ogromu sytuacji.

-O gówno mi chodzi jak nie wiesz o co, chodzi mi o to, jak potraktowałeś tą mała? Jak zwykłą rzecz. Jak Ci się znudziła to wywaliłeś ją do kosza. Tak po prostu, zostawiając samą sobie! Nie zważałeś na jej uczucia. Nie pomyślałeś jak się teraz czuje? Co z nią jest. Liczyłeś się tylko TY wielki Pan gwiazdor, mistrz transferów. Wielki środkowy-powiedział, a jego twarz przypominała już kolor dojrzałej w słońcu wiśni- Przejdź mi z drogi nie mam ochoty teraz z Tobą rozmawiać- dodał i wyszedł do łazienki. Stałem chwile w osłupieniu w jego pokoju. Wyszedłem z niego, poszedłem do salonu zabrałem wódkę i zamknąłem się w swoich czterech ścianach.


_____

Przepraszam z góry za tamten rozdział, który jak powiedziała z jedna z Was był poniżej oczekiwań. Nie ma co ukrywać taki był. Mam jednak nadzieję, że ten będzie lepszy. Nie wiem czemu, ale czytałam dziś całą historię od początku do końca. Płakałam na początkowych rozdziałach, a jak bóbr ryczałam już na epilogu. Nie wiem, to pewnie od dużego przywiązania do tej historii.

Jak widzicie powstała zakładka Wasze Historie i tam też prosiłabym, abyście zostawiały swoje linki dotyczące Waszych blogów bądź rozdziałów.

Teraz niespodzianka(?) od głupiej Annie. Będą dwa nowe blogi ode mnie. Pierwszy o M. Kubiaku drugi o G.Kosoku. Podam niżej linki, proszę Was wejdźcie napiszcie co Wam się nie podoba, a ja zmienię+poprawie+ogarnę to na samym wstępie.

G.Kosok
M.Kubiak (POJAWIŁ SIĘ PROLOG)


No i co więcej mogę dodać, zapraszam do czytania no i zostawienia po sobie każdej najdrobniejszej OPINII.

Pozdrawiam Annie

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 7

Czym w dzisiejszych czasach jest kłamstwo ? Czy kłamstwo to szeroko rozumiana obłuda która kieruje ludźmi ? Czy dzięki kłamstwie dojdziemy do czegoś ? Czegoś dobrego ? Czy się wzbogacimy ? Czy kłamstwo to może jednak pozytywna sprawa ?  Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na tamte pytania. Jestem jednak pewna dwóch innych rzeczy. Kłamstwo doprowadziło do tego, że nie jestem już z Tobą. Kłamałeś, że mnie kochasz, a ja Ci głupia wierzyłam. Zatracałam się w Tobie każdego dnia coraz bardziej.  Okazałam się jeszcze gorszym kłamcą od Ciebie. Wykorzystałam Twojego przyjaciela do swoich niecnych, albo raczej szczeniackich zagrań. Przeze mnie straciłeś kumpla. A ja sama straciłam również w Twoich oczach. Pięknych oczach. Zachowałam się egoistycznie, nie powiem, że mi się to nie podobało, bo bym sobie zaprzeczyła. Seks z Karolem okazał się czymś innym. Czymś bardziej szalonym, a może nawet i czymś wyzwolonym.  Nigdy nie myślałam, że będę aż tak zdesperowana, czy szalona by szukać ukojenia w jedno-nocnych przygodach.  Dzięki moim nie do końca przemyślanym słowom skłóciłam nas jeszcze bardziej, dodatkowo straciłam nowo poznanego kumpla. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.

Trwam z Karolem w pocałunku, który z chwili na chwilę traci na swojej intensywności. Z chwili na chwilę obawiam się jak potoczy się dzisiejszy poranek. Zastanawiam się co na to wszystko powie Karol.

-Dlaczego?- zapytał  z troską w oczach tak łatwo odczytaną środkowy. Nie  myślałam, że kiedyś odkryję tą stronę tego chłopaka.

-Nie pytaj. –powiedziałam. W sumie nie chciałam ciągnąć tego tematu.  Uważałam, że mówiąc o tym Kłosowi okaże się słaba, a ja już nie chciałam użalać się nad sobą.

-Siedzisz na kuchennym blacie w mojej koszulce i wyglądasz w niej tak bardzo seksownie, mam ochotę całować Cię po całym małym i kruchym ciele, ale jesteś byłą mojego przyjaciela. Przynajmniej tak zrozumiałem z waszej ‘romantycznej rozmowy’, wiec tak czy siak należą mi się jakieś wyjaśnienia. Nie uważasz? – Kurdę, w sumie ma racje.  Asertywność to moja słaba strona. Definitywnie. Boje się wracać do tamtych dni. Do tamtych chwil. Boje się drapać i poruszać ledwo co zaschnięte rany. Chłopak po raz kolejny podaje mi rękę, którą ja chwytam. Kierujemy się w kierunku salonu.  Chłopak sadza mnie sobie na kolanach.

-Byliśmy ze sobą pół roku. Był moją pierwszą miłością, a jak wiadomo pierwsze miłości są najtrwalsze. Najtrudniejsze i najciężej o nich zapomnieć, a dokładnie są niezapomniane.- do moich oczu zaczęły napływać pierwsze łzy. Ręce Karola ku pokrzepieniu mojej duszy kręciły kręgi na moich udach-Kochałam, znaczy dalej kocham go najbardziej na świecie. Z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Z nim przeżyłam pierwsze kłótnie. Pierwsze odczucie zazdrości. Pierwsze motylki w  brzuchu. Był ze mną zawsze. Jak umarł mój tata. Jak chorowałam. Pewnego dnia miał po mnie przyjechać do szkoły, ale znów zapomniał. Szłam szczęśliwa zmierzając ku jego mieszkaniu. Przemierzając schodki co już po chwili byłam pod jego drzwiami. Zapukałam do drzwi. Odpowiedziała mi cisza. Zrezygnowana usiadłam na jednym ze stopni i wyczekiwałam na niego. Zjawił się po jakiś 40 minutach. Nie chciał mnie wpuścić do mieszkania, ale jak już w końcu przekroczyłam próg dostrzegłam pudła. Wszystko było spakowane. Gdy poprosiłam o wytłumaczenie powiedział, że się wyprowadza i, że mnie nie kocha. Że nigdy nie kochał, że udawał i zaczynał się dusić w tym mitycznym związku. I tak potem spędziłam 4 miesiące na wyleczeniu ran. –powiedziałam to, by potem wtulić się w zagłębienie szyi chłopaka. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach skapując na jego klatkę piersiową i tworzyły na niej mokrą drogę pełną cierpienia.

-Nie płacz, błagam nie warto.-powiedział cicho głaskając mnie po plecach i całując w czubek głowy.

-Wcześniej nie mówił, że się przyjaźnicie. Jak zagadałeś do mnie w tym klubie i kątem oka dostrzegłam jego złączyłam fakty. Przepraszam, że zniszczyłam Twoją przyjaźń z nim. Przepraszam, że wystawiłam ją na próbę. Wiedz, że nie żałuje tego. Jeśli mogłabym cofnąć czas to nadal bym postąpiła tak samo. Nadal bym się z Tobą przespała.

-Daj spokój. Nie masz mnie za co przepraszać. Jako osoba trzecia która poznała tą historię powiem Ci, że Andrzej zachował się jak tchórz i dupek. Nie wiem co nim kierowało. Nigdy nie mówił, że tak z Tobą postąpił. Byłem pewien, że gra fair, okazało się, że ma postrzeganie świata niczym trzynastoletni chłopiec.

-Wiesz, będę się zbierać. Zanim dojadę jakimś busem do Krakowa to chwilę minie. Wiem, że dziś już nie zdążę na uczelnie, ale wiesz muszę wyleczyć kolejnego moralniaka.

-Chyba nie sądziłaś, że po pierwsze wypuszczę Cię z domu bez śniadania, a po drugie, że Cię nie odwiozę do domu

-Dam sobie radę.

-O Boże Mery !-powiedział głośno i nagle pobiegł do łazienki

-Karol co się dzieje ?- zapytałam

-Boże, nie czujesz? Leci Ci krew z nosa. Jezus Maria ja coś Ci zrobiłem. Przepraszam.- słysząc te słowa moje serce zaczęło szybciej bić. Pobiegłam do łazienki. Podniosłam głowę do góry. Po chwili krwawienie ustało. Umyłam buzie. Wyszłam z toalety, śniadanie i  ciepła herbata stały już na stole. Karol podszedł do mnie i się przytulił

-Przepraszam, zakrwawiłam Ci koszulkę. –powiedziałam cicho w tors siatkarza.

-Nic się nie stało. Wszystko już w porządku?- zapytał, a ja znów poczułam się kochana i doceniana. Poczułam, że jestem chociaż troszkę ważna w czyimś życiu. Że nie jestem anonimowa. Że nie jestem obojętna

-Tak wszystko w jak najlepszym porządku – nikle się uśmiechnęłam. Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w stronę Krakowa. Czas minął nam praktycznie na śmiechu i opowiadaniu sobie swojego życia. Gdy byliśmy już pod blokiem Karol spoważniał.

-Musisz mi coś obiecać.

-Co Karolku ?

-Pójdziesz do lekarza na badania.- stwierdził

-No nie wiem.

-Mery !-krzyknął.

- No dobrze, pójdę, pójdę- powiedziałam. W sumie sama się przestraszyłam, bo nie wiem co się ze mną dzieje.  Po chwili wymieniliśmy się numerami telefonu pożegnałam się z chłopakiem i udałam się na górę.



Nie wiem co mam myśleć. Nie wiem co mam czuć. Stoję nad rzeką, słyszę jej szum. Nie chce już żyć. Nie chce żyć bez niej.

___
Powiem Wam, że najgorsze jest to, że zaczynam przywiązywać się do tej historii, a jesteśmy praktycznie na finiszu. Nie wiem czy mówiłam, ale zaczęłam pisać nową historię. Kolejną 10 rozdziałową. Ale tym razem ostatnią w mojej 'karierze' bloggerki. Trochę się jeszcze ze mną pomęczycie.

Wróciłam już do domu. Nadrabiam wszelkie zaległości.

Zapraszam do KOMENTOWANIA i ZOSTAWIANIA CZEGOŚ PO SOBIE OPRÓCZ LINKÓW.

Pozdrawiam Annie