Niepewnie przekroczyłam próg Twojego mieszkania. To co tam
ujrzałam kompletnie zbiło mnie z pantałyku.
Moje oczy omiotły całe mieszkanie, które było w pudłach. Z szafek
zniknęły nasze zdjęcia. W salonie kanapa
była pokryta bezbarwną folią. Nie chciałeś ,żeby się zakurzyła. Prawda. Nie wiedziałam co to wszystko miało oznaczać.
Nie wiedziałam co dalej. Nie wiedziałam kompletnie nic. Bałam się. Bałam się
najgorszego.
-Andrzej co to ma znaczyć? Co mają znaczyć te pudła?
Zmieniasz mieszkanie ? Wyprowadzasz się gdzieś ?-zalałam lawina pytań mojego
chłopaka. Jeszcze chłopaka. Ale on nic mi nie odpowiadał.- Andrzej do cholery
możesz mi to wszystko wytłumaczyć-powiedziałam ciszej łamiącym się już głosem
-Mogę. Wyprowadzam się. Będę grał w Bełchatowie. To dla mnie
ogromna szansa. Musimy zerwać. Nie kocham Cię. Idź już- powiedział mętnym
głosem wybarwiony z jakichkolwiek uczuć.
Wymierzyłam mu siarczysty policzek i wybiegłam z mieszkania. Biegłam
przez siebie ,aż dotarłam do parku, który stał się moim cichym kolegą, który
wysłuchał wszystkich moich trosk. Wysłuchał mojego niemego krzyku. Pochłonął
moje słone łzy. Spoglądam ostatni raz w kierunku bloku w którym znajduje się
Twoje mieszkanie. Firanka się poruszyła. To wyniszczyło mnie od środka. To ,że
widzisz jak spadłam na dno przez Ciebie. Widzisz mój rozpad emocjonalny. Stałam się nagle taka malutka. Jak mrówka
,która ginie pod stopą człowieka. Wstałam mimo iż nogi powoli odmawiały mi
posłuszeństwa i udałam się w kierunku domu. Gdy tylko weszłam do mieszkania
usłyszałam ciche nucenie piosenek z radia przez mamę która przygotowywała
obiad. Tata był jeszcze w pracy. Ze sztucznym uśmiechem przemierzyłam odcinek
od drzwi wejściowych do swojego pokoju ,by tam z impetem upaść na łóżko dając
upust kolejnej dawce emocji. Po chwili
wpadam w szał. Dostaje białej gorączki. Zrzucam z półek ramki z naszymi
zdjęciami. Zrywam Twój plakat z nad łóżka.
Krzyczę przez łzy. Nie wiem jak można znienawidzić kogoś kogo kocha się
ponad życie. Nagle drzwi od mojego pokoju uchylają się i zmartwiona postać mamy
wchodzi do pomieszczenia.
-Marika ,kochanie co się stało ?- pyta
-Mamo ,on mnie zostawił rozumiesz? Powiedział ,że nie kocha?
Mamo co zrobiłam źle ? Czemu mnie to spotkało-spytałam. Widziałam minę
konsternacji na twarzy mamy. To dobiło mnie jeszcze mocniej. Zapadłą cisza.
Mama po chwili namysłu powiedziała
-Córciu nie martw się. Znajdziesz jeszcze osobę która Cię
pokocha. Widocznie Andrzej nie był Ci pisany. Teraz będziesz miała więcej czasu
by się pouczyć i dostaniesz się na swój ukochany uniwerek w Poznaniu.
- W dupie mam mamo uniwerek w Poznaniu. W dupie mam
wszystko. Ja go kochałam ,a on się mną bawił-dodałam
-Marika a może to był znak ,że nie warto ,że gdzie indziej
należy lokować swoje uczucia. Dobrze ,że z Tobą zerwał- i to było za wiele. Jak
ona mogła to powiedzieć. Powinna mnie wspierać a nie jeszcze być zadowolona z
decyzji Andrzeja. Wszyscy się ode mnie odwrócili.
-Wyjdź mamo-powiedziałam lekko podnosząc głos
-Ale córciu-chciała zaprotestować. Nieudolnie
-Powiedziałam mamo wyjdź z tego cholernego pokoju.-dodałam
już krzycząc. Tym razem posłuchała i wyszła z pokoju. Po chwili wybrałam numer
telefonu do niej. Poprosiłam ,aby przyjechała. Nie chciałam być wtedy sama.
Zgodziła się. Ja po wykonaniu połączenia. Zwyczajnie upadłam na kolana i
zaczęłam płakać. Płakać jak małe dziecko. Tak bardzo bolało mnie serce.
Wróciłem z treningu.
Znów zapomniałem odebrać Mery ze szkoły. Wchodzę do swojej klatki i znów
przemierzam schody. Widzę ją. Siedzi na jednym ze stopni. Lekko skulona
słuchając muzyki. Jest taka piękna. Idealna. Delikatna. Moja. Jeszcze moja. Mam
ochotę ją pocałować. Poczuć woń jej perfum. Wiem też co się za chwile stanie.
Wiem coś. Wiem ,że mogę jej pomóc zrywając
z nia. To poroniony pomysł ,ale tylko tyle mogę zrobić. Po chwili
zasypuje mnie milionem pytań ,które są gradem dla mojego serca. Uderzają o nie
zostawiając po sobie pokaźnej wielkości dziury. Dziury smutku. Dostaje w twarz
i wcale się sobie nie dziwie. Wybiega z mieszkania ,a ja powinienem biec za
nią. Przytulić i powiedzieć ,że to był głupi sen. Głupi żart jednak nie był to
żart. To była pieprzona rzeczywistość ,która zabiła mnie od środka. Idę do
kuchni ,by ostatni raz spojrzeć jak odchodzi. Odchodzi moja miłość. Widzę ją
jak płacze skulona siedząc na naszej ławeczce. W naszym parku. Jestem takim
idiotą. Jestem takim bezmózgiem. Nagle spogląda w kierunku mojego mieszkania a
ja pragnę uniknąć jego zapłakanego błękitnego spojrzenie. Chowam się w w
sypialni. Siadam na łóżku zatapiając twarz w pokaźnych dłoniach i czuje jak
bardzo boli mnie serce.
______
______
No to tak się prezentuje pierwszy rozdział. Niby fajnie.
No to jeszcze 9 rozdziałów i epilog :) Może się ze mną pomęczycie.
Zapytam teraz o jakim bohaterze chciałyście czytać ,bo może w mojej głowie się coś jeszcze zrodzi.
Co tu dużo mówić. Trzymajmy kciuki za chłopaków jutro i PIOTREK na najlepszego middle blockera i wszystko naraz. I będzie dobrze. Musi
Zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam A.