czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 1

ROZDZIAŁ 1


Niepewnie przekroczyłam próg Twojego mieszkania. To co tam ujrzałam kompletnie zbiło mnie z pantałyku.  Moje oczy omiotły całe mieszkanie, które było w pudłach. Z szafek zniknęły nasze zdjęcia.  W salonie kanapa była pokryta bezbarwną folią. Nie chciałeś ,żeby się zakurzyła. Prawda.  Nie wiedziałam co to wszystko miało oznaczać. Nie wiedziałam co dalej. Nie wiedziałam kompletnie nic. Bałam się. Bałam się najgorszego.

-Andrzej co to ma znaczyć? Co mają znaczyć te pudła? Zmieniasz mieszkanie ? Wyprowadzasz się gdzieś ?-zalałam lawina pytań mojego chłopaka. Jeszcze chłopaka. Ale on nic mi nie odpowiadał.- Andrzej do cholery możesz mi to wszystko wytłumaczyć-powiedziałam ciszej łamiącym się już głosem
-Mogę. Wyprowadzam się. Będę grał w Bełchatowie. To dla mnie ogromna szansa. Musimy zerwać. Nie kocham Cię. Idź już- powiedział mętnym głosem wybarwiony z jakichkolwiek uczuć.  Wymierzyłam mu siarczysty policzek i wybiegłam z mieszkania. Biegłam przez siebie ,aż dotarłam do parku, który stał się moim cichym kolegą, który wysłuchał wszystkich moich trosk. Wysłuchał mojego niemego krzyku. Pochłonął moje słone łzy. Spoglądam ostatni raz w kierunku bloku w którym znajduje się Twoje mieszkanie. Firanka się poruszyła. To wyniszczyło mnie od środka. To ,że widzisz jak spadłam na dno przez Ciebie. Widzisz mój rozpad emocjonalny.  Stałam się nagle taka malutka. Jak mrówka ,która ginie pod stopą człowieka. Wstałam mimo iż nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa i udałam się w kierunku domu. Gdy tylko weszłam do mieszkania usłyszałam ciche nucenie piosenek z radia przez mamę która przygotowywała obiad. Tata był jeszcze w pracy. Ze sztucznym uśmiechem przemierzyłam odcinek od drzwi wejściowych do swojego pokoju ,by tam z impetem upaść na łóżko dając upust kolejnej dawce emocji.  Po chwili wpadam w szał. Dostaje białej gorączki. Zrzucam z półek ramki z naszymi zdjęciami. Zrywam Twój plakat z nad łóżka.  Krzyczę przez łzy. Nie wiem jak można znienawidzić kogoś kogo kocha się ponad życie. Nagle drzwi od mojego pokoju uchylają się i zmartwiona postać mamy wchodzi do pomieszczenia.
-Marika ,kochanie co się stało ?- pyta
-Mamo ,on mnie zostawił rozumiesz? Powiedział ,że nie kocha? Mamo co zrobiłam źle ? Czemu mnie to spotkało-spytałam. Widziałam minę konsternacji na twarzy mamy. To dobiło mnie jeszcze mocniej. Zapadłą cisza. Mama po chwili namysłu powiedziała
-Córciu nie martw się. Znajdziesz jeszcze osobę która Cię pokocha. Widocznie Andrzej nie był Ci pisany. Teraz będziesz miała więcej czasu by się pouczyć i dostaniesz się na swój ukochany uniwerek w Poznaniu.
- W dupie mam mamo uniwerek w Poznaniu. W dupie mam wszystko. Ja go kochałam ,a on się mną bawił-dodałam
-Marika a może to był znak ,że nie warto ,że gdzie indziej należy lokować swoje uczucia. Dobrze ,że z Tobą zerwał- i to było za wiele. Jak ona mogła to powiedzieć. Powinna mnie wspierać a nie jeszcze być zadowolona z decyzji Andrzeja. Wszyscy się ode mnie odwrócili.
-Wyjdź mamo-powiedziałam lekko podnosząc głos
-Ale córciu-chciała zaprotestować. Nieudolnie
-Powiedziałam mamo wyjdź z tego cholernego pokoju.-dodałam już krzycząc. Tym razem posłuchała i wyszła z pokoju. Po chwili wybrałam numer telefonu do niej. Poprosiłam ,aby przyjechała. Nie chciałam być wtedy sama. Zgodziła się. Ja po wykonaniu połączenia. Zwyczajnie upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Płakać jak małe dziecko. Tak bardzo bolało mnie serce.




Wróciłem z treningu. Znów zapomniałem odebrać Mery ze szkoły. Wchodzę do swojej klatki i znów przemierzam schody. Widzę ją. Siedzi na jednym ze stopni. Lekko skulona słuchając muzyki. Jest taka piękna. Idealna. Delikatna. Moja. Jeszcze moja. Mam ochotę ją pocałować. Poczuć woń jej perfum. Wiem też co się za chwile stanie. Wiem coś. Wiem ,że mogę jej pomóc zrywając  z nia. To poroniony pomysł ,ale tylko tyle mogę zrobić. Po chwili zasypuje mnie milionem pytań ,które są gradem dla mojego serca. Uderzają o nie zostawiając po sobie pokaźnej wielkości dziury. Dziury smutku. Dostaje w twarz i wcale się sobie nie dziwie. Wybiega z mieszkania ,a ja powinienem biec za nią. Przytulić i powiedzieć ,że to był głupi sen. Głupi żart jednak nie był to żart. To była pieprzona rzeczywistość ,która zabiła mnie od środka. Idę do kuchni ,by ostatni raz spojrzeć jak odchodzi. Odchodzi moja miłość. Widzę ją jak płacze skulona siedząc na naszej ławeczce. W naszym parku. Jestem takim idiotą. Jestem takim bezmózgiem. Nagle spogląda w kierunku mojego mieszkania a ja pragnę uniknąć jego zapłakanego błękitnego spojrzenie. Chowam się w w sypialni. Siadam na łóżku zatapiając twarz w pokaźnych dłoniach i czuje jak bardzo boli mnie serce.


______
No to tak się prezentuje pierwszy rozdział. Niby fajnie.  
No to jeszcze 9 rozdziałów i epilog :) Może się ze mną pomęczycie.
Zapytam teraz o jakim bohaterze chciałyście czytać ,bo może w mojej głowie się coś jeszcze zrodzi.
Co tu dużo mówić. Trzymajmy kciuki za chłopaków jutro i PIOTREK na najlepszego middle blockera i wszystko naraz. I będzie dobrze. Musi
Zapraszam do komentowania. 
Pozdrawiam A.

niedziela, 23 czerwca 2013

Prolog


Prolog



    Z uśmiechem na twarzy kroczę bydgoskimi ulicami. Młoda dziewczyna kończąca z wyróżnieniem średnią szkołę. Dostająca stypendium na każdym uniwerku w Polsce tylko ,dlatego że wygrała ogólnopolską olimpiadę historyczną. Na ramieniu wisi czarna torba NIKE. W uszach wetknięte ma zielone słuchawki w których dźwięczy jeden z utworów Adele. Jest zadowolona z życia. Spełniona. Zastanawiacie się kim jest ta dziewczyna. Tak to ja. Innymi rzecz biorąc nazywam się Marika Jaślewska albo inaczej Mery. Nie żadna tam Krwawa Mery. Moją pasją od wieki wieków była historia no i oczywiście siatkówka. Nigdy nie myślałam ,że będzie mi dane poznać Ciebie. Ciebie który zmieni mój cały świat. Będziesz moim utrapieniem ale i spełnieniem. Nie wiem co było dla mnie lepsze? Mogę powiedzieć ,że nauczyłeś mnie życia. Pokazałeś ,że nie warto żyć w świecie iluzji i  magicznego świata. Ludzie nie są  tacy wspaniali na jakich się wydają.  Ty na pewno nie byłeś święty. Weszłam do mieszkania. Miałeś po mnie przyjechać pod szkołę ,ale znając życie znów musiałeś zostać na treningu. Znów musiałeś gdzieś pojechać z Konanem. ZNÓW musiałeś coś zrobić. Niby byłam Twoja, ale wcale tego nie odczuwałam. Weszłam do mieszkania. Moje usta wypowiedziały charakterystyczne słowa ‘wróciłam’ ale odpowiedziała mi głucha cisza. Moich rodziców również nie było w domu. Jedyna myśl jaka przeszła mi przez głowę ,była iż pójdę do Ciebie. Przebrałam się w ciut luźniejsze cichy i zbiegłam niemal co dwa schodki. Nie widzieliśmy się przecież przez 12 godzin. To niemal wieczność. Pośpiesznie udałam się na przystanek by w rezultacie wsiąść do autobusu linii 123. I tak po kilku minutach weszłam do klatki Twojego bloku. Dzwonię raz. Dzwonię drugi raz. Siadam zrezygnowana na schodach by na Ciebie poczekać.  I tak minęły mi kolejne minuty. Aż w końcu się pojawiłeś. Zaprosiłeś mnie niechętnie do mieszkania. A widok który tam zastałam radykalnie zmienił mój los. Nasz los.

____

I co tu dużo mówić. W mojej głowie zrodził się kolejny plan. Bohater jest znany przez nagłówek. (Moja skłonność i uwielbienie do środkowych)

Zapraszam do śledzenia. I komentowania. 

PS. Dziękuje Pituniu kochany za dziś. Za mecz <3

Całuje A.